sitting on top of the world
środa, 14 marca 2012
Moda dziecięca
poniedziałek, 5 marca 2012
Niech moc będzie...
Szwe-, Szwa-: dialog ameryka�ski
(Długi, chudy chłopak, który dołączył niedawno do naszego grona zagranicznych nauczycieli.)
Kasia z Ameryki: A... ze Szwecji? Albo Szwajcarii? Wiesz, mnie się to myli, to całe "Szwe", "Szwa"...
(W oryg.: "Swe", "Swi", "Sweden", "Switzerland".)
Bardzo ją lubię.
A propos nieefektywności
Zamiatacze machają tymi witkami na długim kiju z podziwu godną determinacją, zmuszając niektórych przechodniów do szybkich uskoków w bok, na sam brzeg chodnika. I za każdym razem kiedy na nich patrzę, myślę sobie, że oczyszczenie mioteł z liści zajęłoby tylko kilka minut, a dzięki temu całą pracę możnaby wykonać kilkakrotnie szybciej.
O murze już mówiłam, prawda?
Szłyśmy w górę ulicy szukając konkretnego numeru domu i minęłyśmy budowę: mur do kolan, dwóch murarzy pracuje, reszta, jak w Polsce, patrzy.
Wracając po niespełma godzinie zobaczyłyśmy, że ściana sięga nam już do ramion. Tempo pracy zrobiło na nas ogromne wrażenie, ale wystarczyło przystanąć na chwilę i przyjrzeć się trochę dokładniej, żeby dostrzec jak niechlujnie jest to wszystko wykonane. Zaprawa plaśnieta byle jak pomiędzy krzywo ustawione cegły. Tu szpara, tam jakaś wypukłość. Wszystko przykryje się potem cementem, zamaluje i nie będzie widać. Ale za rok-dwa ściana zacznie się kruszyć, pękać, farba będzie brzydko odłazić.
Zawsze jak takie rzeczy widzę, to nie wiedzieć czemu tłuką mi sie po głowie litery: Pe, eR, eL, Cha, eR, eL...
Młodzież o sztuce + dygresja na temat chińskiego systemu nauczania
sobota, 3 marca 2012
Sceny z życia korporacji: Zarządzanie po chińsku, model drugi.
I się zaczęło:
Do młodziutkiej (i niestety umiarkowanie bystrej) chińskiej nauczycielki:
"Dżesi, tu jest za mało krzeseł dla nas wszystkich. Pójdź i przynieś krzesło."
Dżesi posłusznie biegnie i przynosi.
"A nie, jednak za dużo tych krzeseł. Idź je odnieś. Przynajmniej trochę się poruszasz. Gruba jesteś, i tak musisz schudnąć."
Biedna, szczuplutka jak źrebak Dżesi, bardzo przejęta, opowiedziała potem tę scenę w biurze.
Albo tak:
Przerwa na lunch, w jednej z jadłodajni:
Krystyna patrzy na jednego z naszych nielicznych nauczycieli chińskiego płci męskiej i mówi:
"Ralf, nie noś więcej tej kurtki. To źle wygląda. Przynosisz wstyd firmie."
Chłopak dopytywał się potem wszystkich, czy naprawdę ta kurtka jest taka straszna. Najlepiej odpowiedziała mu Kasia z Ameryki: "Nie, Ralf, twoja kurtka jest ok. A nawet gdyby nie była, to przecież i tak Krystyna zupełnie nie zna się ubraniach. Spójrz tylko na nią."
Krystyna bowiem kokoszy się po szkole w botkach z futerkiem i plastikowymi błyszczydełkami oraz pomarańczowej mini spódnicy.
Nauczyciele chińscy narzekają na nią po cichu, ale cierpliwie znoszą wszystkie te upokorzenia. Antoniusz, nasz amerykański manager, powiedział, że chyba wkrótce postawi zarządowi ultimatum: albo ona, albo on.
Z kolei nauczyciele zagraniczni wyładowują frustrację narzekając na drobne utrudnienia w pracy, takie jak np. nowy zakaz używania papierowych kubeczków do picia wody (mamy w szkole dwa "wodopoje", wielkie butle z kureczkami z zimną i gorącą wodą mineralną). Zakaz oczywiście idiotyczny, przecież nauczyciele nie jedzą tych kubeczków, a jeśli dochodzi do marnotrastwa, do wina z całą pewnością leży po stronie uczniów. Krótko mówiąc - zupełna głupota i psucie krwi.
W jednej z naszych rozmów Kasia z Ameryki postawiła najlepszą chyba diagnozę:
"Kiepski zarząd na górze wybiera kiepski zarząd niższego szczebla, który wybiera kiepski zarząd jeszcze niższego szczebla, itd."
(A na samym szczycie tej drabiny siedzi Sam, z którym odbyłam kiedyś pewną ważną rozmowę, cóż z tego, że pod wpływem. Opiszę i wkleję;)